Zaczęłam nowy sweterek dla mnie, z czerwonej włóczki Jeans. Robiony od góry, jak widać. Wrabiam granatowe i białe paski, ale nie na całej szerokości, tylko na części przodu i tyłu.
Czytam nadal "Cukiernię pod Amorem - Zajezierscy". Muszę przyznać, że opuszczam całkiem wątek współczesny, interesuje mnie wyłącznie życie we dworze w dawnych czasach.
Zaczęłam również książkę "Francuskie dzieci jedzą wszystko. Jak wyrobić dobre nawyki żywieniowe". Kupiłam ją podczas wizyty w księgarni i od razu zasiadłam do czytania. Mam problem z wyrobieniem prawidłowych nawyków żywieniowych u moich dzieci. Prowadzę zdrową kuchnię, co wcale nie oznacza, że moje dzieci jedzą wszystko, co im podam. Często, gdy na stole pojawia się coś nowego, czego nie znają, nie chcą w ogóle spróbować. Szczególnie Mała - zaciska zęby i tyle. Wstyd się przyznać, ale często gotuję po dwa zestawy obiadowe - dla nas i dla Małej. Wykańcza mnie to, bo nie należę do osób, które lubią gotować. Tak będzie dziś - my (ja, mąż, syn) będziemy jedli barszcz czerwony, ale Mała będzie miała barszcz biały, bo nie lubi czerwonego i nie tknie go... Na drugie danie mam kurczaka w carry, z warzywami i ryżem - syn zje z apetytem, ja też, Mała się nie tknie...
Z książki wynika, że dzieci trzeba przegłodzić i wtedy zjedzą wszystko. I nie wolno podawać przekąsek, takich "zachciankowych". Z tym się zgadzam, ale z tym głodzeniem dziecka, to już niezbyt. Autorka opisuje, jak jej córka chodziła głodna przez miesiąc, zanim przywykła do francuskiego jedzenia podawanego w szkolnej stołówce. Po lekcjach wychodziła głodna, zmęczona a rano płakała, że nie chce iść do szkoły. Wcale się jej nie dziwię. Mam mieszane uczucia czytając tę książkę.
A jak Wy zachęcacie swoje pociechy do jedzenia tego co zdrowe, a niekoniecznie im smakuje? Pomijam pomysł robienia wspólnie posiłków lub robienia wesołych kolorowych posiłków - stosuję i owszem, ale nie działa to w przypadku Małej. Chętnie przygotuje danie ze mną, udekoruje je, ale nie zje!
Czekam z niecierpliwością na Wasze pomysły :)
Miłego dnia!
Asia
Sweterk swietnie sie zapowiada. Lubie takie polaczenie kolorow i paski :) Generalnie nie robie podwojnie dan, bo dzieci czegos nie lubia. A czesto i gesto jesc nie chca... :( Robie podwojnie tylko gdy MI sie wybitnie chvce czegos innego. Generalnie wychodze z zalozenia, ze jak dzieic zjedza mniej na obiad, to nadrobia na kolacje, albo na drugi dzien. U ans pomaga wymslanie roznych dziwnyhc nazw dla dan. np. "Tajemniczy sos" to zwkly sos pomidorowy, a gulasz z jelenia nic z jeleniem wspolnego nie ma. W moim rodzinym domu ryz na mleku nazwal sie "marcepany" ;)
OdpowiedzUsuńO! Świetny pomysł z tymi nazwami! Nie wpadłabym na to. Dzięki!
UsuńCiekawe nazwy są dobrym pomysłem. Koleżanka pracująca w szkole opowiadała, że zupy szpinakowej lub szczawiowej dzieci nie chciały wziąć do ust - za to zupa Szreka była zjadana w całości ;-)
UsuńPozdrawiam Agnieszka
Witaj! "Cukiernie pod Amorem" -cała serie przeczytałam dwa lata temu. podobała mi się bardzo. Zaraziłam nią również moją zagraniczna szwagierkę.
OdpowiedzUsuńO tym głodzeniu to moze nie w tak radykalny sposób, ale ulegać i gotować dwa zestawy to tez nie sposób. Moje dziecko kiedy nauczyło sie jeść karkówkę w przedszkolu, miało tak że nic chciała jeść niczego innego tylko karkówkę, w związku z tym każde mięso w domu( nawet drób) było karkówka. Pomagało. Może gotwoac tak ,że chociaz jedno danie Młoda zje , a z drugiego zrezygnuje, ale nic ekstra dla niej?
Jak zupa wasza to drugie danie pod nia?
Dzięki Twojej akcji , odkryłam wiele ciekawych bloogów, a ilość książek do przeczytania rośnie...z tygodnia na tydzień
Aniu - dziękuję za podpowiedź. To jest jakieś rozwiązanie. Aha - akcja nie jest moja, tylko Maknety. To ona ją wymyśliła i zorganizowała :)
Usuńtak wiem ,że akcja Maknety, ale zupełnie nie wiem czemu to napisłam w komentarzu. Może to przez te upały.
Usuń"Cukierni " jeszcze nie czytałam a karmieniem dzieci już sie nie muszę martwić.
OdpowiedzUsuńCiekawy sweterek, jeszcze nic od góry nie robiłam, będę musiała spróbować.
Polecam robienie od góry - można sweterek w każdej chwili przymierzyć, no i nie trzeba nic zszywać :)
UsuńJa też często gotuję na dwa gary - moje chłopaki jakoś nie doceniają urozmaicenia w kuchni - nie nazwałabym ich niejadkami ale nie lubią zmian... z niektórymi smakami oswajali się długo, niektóre polubili od razu - czasem zjedli coś przypadkiem i okazało się hitem np szczawiowa...mimo pływających "śmieci" wciągają po dwie porcje. Na pocieszenie powiem, że im starsi tym więcej jedzą, Dobrze działał widok innych dzieci jedzących coś co dla nich fuj, w przypadku młodszego słabe wyniki krwi i to, że lekarz powiedział, że jak nie będą lepsze to nie będzie mógł byc sportowcem podziałały bardzo motywująco - wystarczyło hasło - to ma dużo żelaza i zmiatał z talerza. Ale podsumowując - ja najczęściej robię tak że na talerzu mają i to co lubią i to co lubią mniej i im mówię, że to ma witaminę c, a to białko, ale niech zjedzą co chcą - i często zjadają wszystko.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze myślę żeby jedzenie nie kojarzyło się z przymusem i nieprzyjemnością to prędzej czy później się nauczą.
Cukiernię czytałam - pierwszą jednym tchem, drugą na raty, a trzecią do połowy - ciągle mam zamiar wrócić ale jakoś się nie składa...
Sweterek superaśny się zapowiada :)
pozdrawiam
Pocieszyłaś mnie trochę. Czyli nie tylko moje dziecko grymasi :)
UsuńU mnie raczej jest odwrotnie, muszę chować jedzenie, tylko jeden z moich synów jest wybrednym niejadkiem (tzn. niejadkiem był jako dziecko, teraz jako 19 latek jest po prostu wybredny). Nigdy nie zmuszałam go do jedzenia, stawiałam na stół po prostu i proponowałam choć odrobinę. Nie zawsze skutkowało - nie je np. kalafiorów i brokułów ale przyzwyczaił się do fasolki szparagowej.
OdpowiedzUsuńSweterek śliczny będzie. Sama nie lubię nosić czerwonych ciuchów, ale podoba mi się gdy noszą takie ubrania inni.
pozdrawiam
Problem u mnie polega na tym, że większość dzieci w rodzinie jadła, że hej! Tak jak u Ciebie - trzeba było nieraz chować jedzenie, znikały ogromne ilości. A moja drobinka - mała, drobna, wybrzydza, co naraża mnie na ciągłą krytykę ze strony rodziny - "może zrób to?" może tamto... jej, czasem nie mam sił...
UsuńCiekawi mnie ta książka o żywieniu dzieci - nie mam wprawdzie własnych pociech, ale podejście w niej zawarte wydaje mi się zdroworozsądkowe. Mam w domu dużego niejadka, który już jako dorosły chłop ma problemy z tym, że nie lubi prawie żadnych warzyw, więc wiem jaki to może być problem :/ Metoda głodowa może i jest drastyczna, jednak sądzę, że jest też skuteczna, zwłaszcza w wypadku kiedy powód niejedzenia to nie gust czy smak, ale niczym nieuzasadnione "nie, bo nie", w czym dzieci są mistrzami.
OdpowiedzUsuńSweterek zapowiada się cudnie. A jedzenie, no cóż, nie chcę wieszczyć czarno, ale czy Mała jest młodsza? To u mnie było tak - starsze dziecko nie chciało jeść, nie dawałam słodyczy, nie przymuszałam, zachęcałam, dawałam ograniczony wybór (dzisiaj czerwony barszcz czy kurczak?) i przeszło. Dziecko dzisiaj dorosłe, wszystko je, sam eksperymentuje w kuchni. Młodszy jak nie jadł wieprzowiny, tłustego, mielonego, tak do dzisiaj nie je. Tyle pociechy, że już sam co nieco ugotuje. A dzień codzienny wygląda tak, że muszę mieć dwa zestawy. Jedynie rybę wszyscy lubią, no ale ile razy można ryby jeść?
OdpowiedzUsuńNa szczęście zostałam obdarowana dziećmi, które nie marudziły i większość z tego co podawałam to jadły. Czasami zadawały trudne pytania" A ja to jadłem", odpowiedź była prosta - "Oczywiście". Następne pytanie- "A ja to lubię?", " Oczywiście, synuś". Nie zawsze skutkowało, ale teraz wszystko jedzą.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o głodzenie, to ja jestem przykładem, że to nie działa. Do 5, 6 lat byłam koszmarnym niejadkiem. Mama odbierając mnie ze żłobka, przedszkola doskonale wiedziała co było na obiad, bo w policzkach miałam poupychane części obiadowe. Poza tym odbierała mnie ze stołówki, w której spędzałam większość czasu nie jedząc, a walcząc z jedzeniem. Inne dzieci się bawiły, a ja ciągle kończyłam posiłek. Kiedyś postanowiła mnie mama przegłodzić. Dwa dni ja wytrzymałam, moja mama nie. Teraz uwielbiam jeść. Jem wszystko. Więc może z twoją pociechą nie będzie tak źle. Parę lat i jakoś to będzie.
Będzie piękny sweterek. Chyba masz dylemat.: czytać czy dziergać. Oj, znam ten ból. A doba taka krótka.
OdpowiedzUsuńNie oszukujmy się, wszystkie dzieci marudzą przy jedzeniu. A przynajmniej prędzej czy później marudzą! Moja córa najchętniej je to co my więc jak chce żeby jadła marchewkę to najpierw jem ją sama, a potem ona. Czasem forma podania ma znaczenie, a czasem to czy pomaga przy przygotowaniu... Ale każde dziecko jest inne i musisz znaleźć swój sposób. Trzymam kciuki! Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że sweterek bardzo ciekawie się zapowiada! Czekam z niecierpliwością na efekt końcowy! :)
UsuńGłodzenie dziecka, żeby jadło? To takie trochę dziwne metody... Osobiście zawsze uważałam, że robienie "wesołych" kanapek, tak naprawdę nic nie daje... jak dziecko nie będzie chciało to i tak nie zje, nawet jak zrobimy buźkę, czy kwiatuszka...
OdpowiedzUsuńŁadny czerwony kolorek :-) a to glodzenie to wydaje się być skuteczne - jak to się mówi - glodnemu nawet suchy chleb smakuje ;-)
OdpowiedzUsuńSuper sweterek, bardzo pomysłowy :)) Na dzieciach nie znam się w ogóle, ale myślę podobnie jak Olaboga. Jak nie chce, to nie zje i koniec :D Sama bym nie zjadła xD Przede wszystkim nie trzeba brać do siebie krytycznych komentarzy rodziny! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy ten sweterek dziergasz.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię gotować. Moje dzieci już są dorosłe i nie przypominam sobie żeby miały jakieś większe problemy ze zjadaniem posiłków. Przy kapryszącym dziecku pomysł z głodzeniem (oczywiście w ramach rozsądku) wydaje mi się całkiem dobry. Wiem, że przy braku apetytu dobre rezultaty daje dużo ruchu na świeżym powietrzu.
Pozdrawiam słonecznie Dorota
Pokazuj Asiu ten sweterek! już dokończyłaś? Zazdraszczam Ci prawdziwie tej wolności dziergania. Ja w ciągłym niedoczasie, a urlop na rowerze, więc bez dziergania... Jak ja to przeżyję? Pewnie będę miała syndrom odstawienia... ;) A może nie będzie aż tak źle skoro teraz tak mało dzieje się na moich drutach... Pozdrawiam Cię ciepło Asiu i podziwiam Twoje tempo!!!
OdpowiedzUsuń