poniedziałek, 30 listopada 2020

O swetrach i innych robótkach nieudanych

 Bardzo dziękuję za tak ciepłe powitanie po powrocie! I za zachwyty nad Lunią :)

Dziś chciałam pokazać ciąg dalszy robótek, w kolejności takiej, jak powstawały. Nie wszystko wychodzi takie, jakbyśmy chcieli. Tak było i tym razem. Z pięknej włóczki, którą zakupiłam na sweter dla syna wpis przypominający tu - powstało takie coś:



I o ile na krzaczku wyglądało to dobrze, to już na człowieku - niekoniecznie:


Śmialiśmy się z synem bardzo :) Powstała nędzna szata, wisząca smętnie... A przecież i kolor ładny, i skład zacny... No nic. Sprułam. Połączyłam z nitką czarnego marino, żeby dzianina nabrała elastyczności, ale i tak nic ładnego z tego nie wyszło. Stanęło na tym i tak pozostało:


Zabrałam się więc na sweter dla siebie. Miałam w zapasach Jeans Yarn Art w całkiem ładnym, można rzec - uniwersalnym kolorze. Wybrałam wzór Three Brides Justyny Lorkowskiej



Wyszedł wór na olbrzyma. Rzuciłam w kąt i tak leży do tej pory.

Zaczęłam zatem koc patchworkowy, by wyrobić to, co leży i przeszkadza w szafie. Tu już nie musiałam martwić się ani rozmiarem, ani fasonem:


I tak sobie koc rośnie. Mam nadzieję skończyć go tej zimy :)

Pozdrawiam serdecznie! Miłego wieczoru!

Asia





9 komentarzy:

  1. Swetry polecam spruć żeby nie kłuły w oczy😉chociaż oba są ciekawe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej chyba faktycznie spruć od razu. Zrobię to w czasie przerwy świątecznej :)

      Usuń
  2. Na koc się czaje od dłuższego czasu, ale nie wiem sama jaki chcę 🤣
    Ja nieudane udziergi zaraz pruję. A te włoczki które mi nie leżały wykorzystałam jako bazę do moich resztkowców 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba najlepsze rozwiązanie - spruć od razu. Koc robi się świetnie, tylko wraz ze wzrostem rozmiaru zaczyna być niewygodnie :)

      Usuń
  3. Nie wszystkie udziergi wychodzą nam tak, jak sobie wymarzyłyśmy. Czasami coś pójdzie nie tak ale cóż zrobić. Można odłożyć i poczekać na lepsze czasy lub spruć. Z czasem jakiś nowy pomysł zakiełkuje w głowie i wszystko wyjdzie dobrze. Może patchworkowy koc przełamie złą passę bo ładnie się zapowiada:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zrobię - spruję. W tym zielonym swetrze zniechęca mnie to, że będę musiała od razu w czasie prucia rozdzielać nitki...

      Usuń
  4. Nie będę kłamała. Też się śmiałam:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha - i dobrze :) Szkoda, ze nie pokazałam zdjęcia z twarzą syna - on to dopiero się śmiał :)

      Usuń
  5. Myślę, że każda dziergajaca osoba zaliczyła jakiegoś ufoka (mój czeka w szufladzie już 2 lata) Rzeczywiście trzeba w końcu go spruć i przerobic coś nowego i wspaniałego czego życzę i sobie i Pani. Kocyk wychodzi fantastycznie, tylko ciekawa jestem jaki rozmiar osiągnie. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń