środa, 28 czerwca 2017

Skarpetki w ramach akcji WZW

Wiem, jest upał, a ja dziergam skarpetki :) Ale raz, że lubię je robić, a dwa, że tak się składa, że skarpetki można dziergać wszędzie i powstają szybko :) Dzięki temu mam kolejną parę:


Powstały z Malabrigo Sock i stwierdzam, że ta włóczka najładniej wygląda w skarpetkach! Zrobiłam z niej sweter i kolory nie układają się tak dobrze, jak tu. Pięty, palce i ściągacz powstały z Gazzal Baby Wool.

A dziś, obserwując córkę, jak bawi się z dziećmi na placu zabaw, zrobiłam tyle kolejnej skarpetki:


Ta powstaje z Red Heart Sock - chyba tak nazywa się ta włóczka. Banderolki już nie ma, a kupowałam ją bardzo dawno temu. Miała to być skarpetka dla córki, ale że nabrałam za dużo oczek, powstanie najpierw para dla mnie, a potem zrobię kolejną dla córki :) Będziemy miały takie same skarpetki :)

Skarpety z Malabrigo zgłaszam do naszej akcji WZW.

Dziękuję za odwiedziny i życzę pięknego dnia!!!

Asia




sobota, 24 czerwca 2017

Wakacje :)

Tak, zaczęły się wakacje! A wraz z nimi poczułam ulgę - że wreszcie nie trzeba będzie wstawać tak wcześnie, pędzić na określoną godzinę, bojąc się, że może nie zdążymy (nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie jest to ogromny stres. Niby nie spóźniliśmy się na lekcje ani razu, ale mnie zawsze z nerwów waliło serce. No nie lubię się spóźniać i już.). Wreszcie nie muszę biegać do szkoły rano, do domu po torbę do pracy, do pracy na zajęcia, do domu, przebierać się i pędzić na lekcję skrzypiec z córką, z powrotem do domu, szybko obiad, szybko szybko, bo jeszcze zadanie domowe, szybko szybko, bo zaraz jedziemy na karate. I tak w kółko... Uff... Co za ogromną ulgę poczułam, gdy nadszedł koniec roku szkolnego.
W wakacje pracuję, ale to naprawdę nic w porównaniu z rokiem szkolnym i tą bieganiną. Ja pójdę sobie spokojnie do pracy, dzieci zostaną w domu (syn jest na tyle duży, że zaopiekuje się córką), spokojnie sobie wrócę, zrobię obiad i zamierzam odpoczywać.
A jakie mam plany? Otóż - nieduże: czytać, robić na drutach, wyszywać i duuużo czasu spędzać na spacerach z córką. Tyle. Tylko tyle i aż tyle. Bo ostatnio nie było na to wszystko czasu.
Koniec roku szkolnego powitałam mnóstwem kwiatów :) po pierwsze - obroniły się moje seminarzystki i otrzymałam od nich piękny bukiet, po drugie - nadeszły po cichu i spokojnie moje kolejne urodziny i również z tej okazji obsypano mnie kwieciem :)
Kwiaty stoją sobie w dużym pokoju i cieszą moje oczy:




Z okazji urodzin zamówiłam sobie brakujące muliny, a do nich dwa zestawy do haftu:


Zestaw ze skrzypcami jest dla mnie - zamierzam wyhaftować obraz do pokoju córki. A ten chomiczek, to zestaw dla córci, która bardzo prosiła o zestaw dla niej "z okazji urodzin mamy" - rozbawiła mnie tym do łez :) Ona też twardo siedzi z igłą w ręku i coraz ładniej wyszywa.

Kupowanie zestawów ma sens - mam wszystkie muliny, spójrzcie, jak ładnie uporządkowane:



Już chcę zasiąść do nowego obrazka, ale najpierw jednak chcę ukończyć ten rozpoczęty.

Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa otuchy pod poprzednim postem. Te ślady po flamastrze widać, ale postaram się tak oprawić go, żeby były niewidoczne.

Przyrasta też mój sweterek z pięknej złotej wełenki:


Na stoliku leżą książki, które pożyczyłam, sporo też ostatnio zakupiłam, czytam więc z ogromną radością :) 

Dziękuję za odwiedziny i życzę pięknej niedzieli!

Asia







piątek, 16 czerwca 2017

Przygody z haftem

Dokończyłam mój obrazek wyszywany krzyżykami - "Morskie opowieści". Ale ... nie obyło się bez przykrej niespodzianki - zrobiłam sobie kratki zmywalnym flamastrem. Nie miałam nigdy problemu ze zmyciem go, tym razem było inaczej - flamaster nie zniknął... Pewnie dlatego, że obraz leżał niedokończony ponad 6 lat i tusz wniknął w tkaninę... Próbowałam wszystkiego - odplamiacza, szarego mydła, octu, sody oczyszczonej, zmywacza do paznokci, soli i octu, soli razem z sodą, ACE, no wszystkiego... Ślad został...
Oto mój obraz:






Po kliknięciu na zdjęcie otworzy się ono w nowym oknie - tam zobaczycie to, o czym piszę...

Nie wyhaftowałam liny z węzłami, która powinna być dookoła obrazka. Doszłam do wniosku, że chcę obrazek bez tego elementu.
Długo myślałam, co zrobić. I już wiem - tak oprawię ten obraz, że nie będzie widać tych kratek.

Gnana obawą, że z drugim obrazkiem będzie to samo, od razu wyprałam kolejny niedokończony obraz. I tu było to samo - ślady flamastra są superwidoczne... 
To obraz, który wyszywam dla syna. Bardzo się zmartwiłam, bo on czeka na ten obraz i czeka, a ja nie wiem, czy wyrzucić, czy dalej wyszywać. Ale później pomyślałam, że zrobimy passportu czy jak to się nazywa takie owalne, żeby zasłoniło te nieszczęsne kratki. I nie będzie może tego widać...
Oto obraz "Pan jest moim pasterzem" :



Dziś poszłam do pobliskiej pasmanterii, żeby dokupić brakujące dwie muliny DMC. I wiecie co? Pasmanteria będzie zlikwidowana! W innej nie było mulin DMC, tylko Ariadna.
Mieszkam w Rzeszowie - miasto wojewódzkie. I wyobraźcie sobie, że nie ma u nas przyzwoitej pasmanterii, w której można by kupić dobrej jakości włóczkę, czy też zestaw do haftu! 
A w Dębicy - mieście sporo mniejszym od naszego - jest kilka bardzo dobrze zaopatrzonych pasmanterii. Właśnie jadę jutro tam, do mojej mamy i mam nadzieję, że uda mi się kupić te mulinki. Jeśli nie - pozostają mi zakupy przez internet.

Ostatnio sporo wyszywam i sprawia mi to bardzo dużo radości. Wyszywa też moja córcia - haft tak ją wciągnął, że wstaje specjalnie wcześniej rano, żeby przed śniadaniem powyszywać :)

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że mnie odwiedzacie :)
Miłego weekendu!!!
Asia








niedziela, 4 czerwca 2017

Sealky - mój najnowszy test

Marzenka napisała do mnie w momencie, kiedy nie wiedziałam, w co ręce włożyć, co zrobić z tym, co się dzieje w moim życiu (kłopoty szkolne dziecka... które bardzo przezywam...), w nawale obowiązków. I tak sobie pomyślałam, że chyba mi z nieba spadła z tym testem! Że to jest coś, co mnie uspokoi, co pomoże mi się skupić na jednej czynności, co uporządkuje moje myśli, zapanuje nad codziennym drżeniem rąk... I powiedziałam "Tak!". Zgłosiłam się do tego testu.
W trakcie dziergania odkrywałam same pozytywne strony: po pierwsze miałyśmy swoją stronę, na której mogłyśmy się wirtualnie spotykać - jej! Ile tam było fajnych dziewczyn!!! Zaglądałam tam codziennie :) Oglądanie postępów innych bardzo motywowało - starałam się robić codziennie tyle a tyle, żeby się nie spóźnić. Później odkryłam, że swetra przybywa w tempie błyskawicznym i w zasadzie mój niepokój o to, że się nie wyrobię ma się nijak do rzeczywistości - sweter powstał baaardzo szybko! Włóczkę miałam po zakupach zimowych - od początku wiedziałam, że to własnie z niej powstanie mój Sealky. Oto on:






Dane techniczne:
Włóczka: Baby Alpaka Silk Drops,
druty: 3,5 mm
zużycie: 6 motków, 300 g
rozmiar: M

Specjalnie wybrałam tę włóczkę, zależało mi na tym, żeby falbanki spływały, a nie sterczały. Baby Alpaka Silk jest właśnie taką spływającą włóczką. Wzór jest rozpisany doskonale - nie trzeba się w niego wpatrywać non stop, a człek wie, co i jak ma robić. Bardzo podoba mi się kształtowanie dekoltu rzędami skróconymi - ja na razie nie porywam się na samodzielne eksperymenty, wolę, jak ktoś doświadczony wskaże mi kierunek :)
Mam pomysł na Sealky w wersji marynarskiej i bardziej sportowej :) Ale na razie pomysł jest daleki od realizacji, ponieważ na drutach mam inny sweterek według pomysłu Marzenki - równie piękny i powstający z przecudnej wełenki od Chmurki :)

Marzenko - dziękuję ślicznie za możliwość testowania sweterka oraz za to, że przeszło mi przygnębienie!!!

Drogie Koleżanki - jeszcze tylko dwa tygodnie i wracam do naszego wspaniałego dzierganego świata!!!! Już nie mogę się doczekać :) Będę Was częściej odwiedzać, komentować, sama będę więcej dziergać i pisać na blogu :)

Dziękuję za odwiedziny!!!

I życzę spokojnego tygodnia!
Asia