poniedziałek, 21 października 2024

Październikowe spotkania

 Minął wrzesień i czas dla mnie przyspieszył. Praca - dom - w takim trybie teraz funkcjonuję. 

Ale - pomimo zabiegania znalazłyśmy czas z Justynką na to, aby się dwukrotnie spotkać.

Justynce też nie było łatwo, bo u niej również mnóstwo zmian i - że się tak wyrażę - życia na pełnej petardzie. Ale gdy człowiek bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych, prawda?

Pierwsze nasze spotkanie miało miejsce w pijalni czekolady:


Oczywiście towarzyszyły nam robótki:


Ja robiłam żółty golfik dla małej Sary - robótka wdzięczna bardzo. Justynka - zaczynała moherkowy sweterek reglanem od góry.

Po takim spotkaniu mam tyle energii, że druty niemal same dziergają! Do czasu - utknęłam przy rękawach. Prułam je trzykrotnie - za każdym razem nabierałam za dużo oczek. Postanowiłam nie robić ich już, lecz przyjechać do Justynki i z nią ustalić, ile w końcu mam tych oczek nabrać.

Kolejne spotkanie było wyjątkowe, bo urodzinowe! Justynka obchodziła urodziny. Odwiedziłam ją, oczywiście z moimi robótkami - na zdjęciu można zobaczyć, ile ich nam przybyło:


Justynka poradziła mi, żebym zaczęła rękaw od dołu - wówczas będę miała większą kontrolę nad jego szerokością. I to był strzał w dziesiątkę, bo teraz, to już mam z górki, naprawdę!

Powyciągałyśmy przeróżne motki i rozpoczęte robótki, które stały się ufok-ami. Zaczęłyśmy do motków dobierać nitki w różnych kolorach i snuć plany, co by tu z nich zrobić.



Jak widać - towarzyszyły nam gazetki i wzory na swetry.

Oczywiście udało nam się dobrać motki oraz zrobić plany na kolejne robótki - w tym przede wszystkim na dokończenie ufoków.

Muszę Wam jeszcze pokazać galaretę, którą przygotowała mama Justynki:


Jejku, jakie to było dobre! Ciekawe, jak mówi się w Waszych stronach na to danie? U nas, na Podkarpaciu - galareta albo studzielina. Znam też nazwę "zimne nóżki", ale nie jest tu popularna. Może u Was tak się mówi?

Po zjedzeniu galarety postanowiłyśmy skorzystać z okazji, że jedna drugiej może zrobić zdjęcia w nowym wyrobie dziewiarskim. I tak oto - przedstawiam moją kolejną bluzeczkę:



Dane techniczne:

wzór: z głowy, raglan od góry.

włóczka: Coleen Linen - mieszanka lnu, bawełny i wiskozy, około 5 motków; i niecałe dwa motki Sonatki - mieszanki bawełny i wiskozy,

druty: 7 mm.

Początkowo robiłam tę bluzkę tylko z kremowej Coleen. Włóczka ta ma ciekawy nierówny splot - w jednym miejscu jest cienka, w innym - grubsza. Dawało to interesującą fakturę, ale jakoś nie przemawiało do mnie. Postanowiłam ją z czymś połączyć i zdecydowałam się na leżakującą już długo w moich zapasach Sonatkę w kolorze ciemnego beżu. I to było to! Struktura nadal była nierówna i przez to ciekawa, ale całość zaczęła się ładnie błyszczeć i nabrała głębi.

Szkoda, że nie można już kupić Sonatki, bo to jedna z moich ulubionych włóczek. Mam z niej tę bluzeczkę ,  i tę, której - jak się okazuje - nie pokazałam dotychczas na blogu:



Skoro jesteśmy już przy temacie Sonatki, pokażę jeszcze kardigan, który z tej właśnie włóczki zrobiła dla mnie ciocia:



Pomału zapełniam okienka z naszego motywatora dziewiarskiego:


Wstawiając go tu, zauważyłam, że w zasadzie mam już kolejne okienko zrobione: "coś do domu" - ale o tym napiszę następnym razem.

Dziękuję za odwiedziny i miłe komentarze!

Dobrego dnia!

Asia